TRZY SERIALE, KTÓRE POLECAM DO OBEJRZENIA W STYCZNIU

Jestem maniaczką serialową – od dłuższego czasu to właśnie kilku lub kilkunastoodcinkowe formaty pociągają mnie bardziej niż pełen metraż. Pewnie gdybym mogła i miała czas, poświęciłabym ze dwie nocki na połknięcie całego sezonu ulubionego serialu, ale jako że na takie szaleństwa pozwolić sobie nie mogę, dawkuję przyjemność, próbując podawać sobie choć jeden odcinek dziennie.

Dziś chciałabym Wam polecić trzy produkcje. Dwie stosunkowo nowe i jedną dość wiekową, bo ciągnącą się przez dziewięć sezonów od 2011 roku – ale wciąż jedną z moich ulubionych oper mydlanych (tak, wiem, że tego określenia się u nas raczej nie stosuje).

THE KOMINSKY METHOD (2018)

Jeśli do tej pory wydawało Wam się, że po skończeniu 50. czy 60. urodzin, nic dobrego Was już w życiu spotkać nie może – obejrzyjcie The Kominsky Method – nagrodzony Złotym Globem 2019 serial o dwóch uroczych staruszkach. Moja przedmowa Was nie przekonała? Okej, zerknijcie zatem na obsadę: Michael Douglas, Alan Arkin w rolach głównych plus świetna Nancy Travis jako postać drugoplanowa.

Sandy Kominsky to będący u schyłku kariery zawodowej aktor, który – ze względu na brak ról – prowadzi szkołę aktorstwa. Sandy nie ma w sobie nic ze stereotypowego dziadka – ubiera się dość nonszalancko, nocami zdarza mu się jeździć Uberem na wieczornego drinka do ulubionego baru oraz – pomimo dwóch nieudanych małżeństw – nie porzuca myśli o randkowaniu oraz seksie. Tak, tak – scenarzyści serialu w ciekawy sposób przełamali tabu, jakim jest pożycie seksualne osób starszych – pokazali, że nie tylko go uprawiają, ale też czerpią z niego ogromną radość.

Nie o łóżkowych igraszkach jest jednak ta produkcja. Chuck Lorre, kultowy hollywoodzki scenarzysta pokazuje nam świat widziany oczami dwóch, starzejących się przyjaciół – Kominsky’ego i jego agenta Normana. W trakcie trwania ośmiu odcinków serialu poznajemy ich problemy, rozterki, a także rodzaje relacji, jakie łączą tych dwóch panów. Zobaczycie dość nietypowe podejście do tematu śmierci bliskiej osoby (nietypowe, bo zupełnie pozbawione zbędnego patosu. Drodzy twórcy serialu, dziękuję Wam za sceny z Normanem i Eileen), a także przykryte pod grubym płaszczem ironii kwestie związane ze zdrowiem i przemijaniem. To, czym serial wygrywa na tle innych tego typu produkcji, to przede wszystkim fenomenalne dialogi, doskonałe postaci i sarkazm, ironia, czarny humor, przeplatające się co rusz z różnym natężeniem i w różnych konfiguracjach.

Będą Państwo zadowoleni.

THE SINNER (GRZESZNICA), sezon I (2017)

Fantastyczny, trzymający w napięciu thriller z Jessicą Biel w roli głównej. Jest szansa, że aktorka opatrzyła Wam się jako słodka córka pastora w serialu Siódme Niebo – przybywam zatem z dobrą wiadomością – w produkcji The Sinner, Biel nie ma nic wspólnego z niewinną Marry Camden.

I sezon serialu rozpoczyna się wraz z popełnieniem przez Corę Tannetti (graną przez Biel) morderstwa. Nie wiedzieć czemu, nagle, ta niepozorna i ułożona, na co dzień matka i żona – spędzając na plaży czas z rodziną – atakuje nożem obcego mężczyznę. Przez osiem kolejnych odcinków, razem z charyzmatycznym śledczym (w tej roli fantastyczny Bill Pullman) będziemy szukać odpowiedzi, co było motywem zabójstwa.  A jak się domyślacie, historia będzie kręta i zawiła – przy okazji poszukiwania prawdy, światło dzienne ujrzy wiele smaczków z przeszłości Cory.

Oprócz genialnego scenariusza (zaręczam, że finał jest dość nieprzewidywalny), na uwagę zasługuje obsada (paniom podpowiem, że gra tu Christopher Abbott, znany m.in. z roli Charliego w GIRLS) oraz sposób przedstawienia złożonej relacji dwóch sióstr (jeśli dobrniecie do kilku odważnych scen, kiedy obie dziewczyny są już nastolatkami, przekonacie się dlaczego).

Podsumowując: oglądajcie.

SHAMELESS / US (2011-2019)

Shameless to zdecydowanie jeden z tych seriali, które obejrzeć po prostu trzeba. Nie popełniajcie na początku tego błędu, co ja i nie włączajcie oryginalnej wersji brytyjskiej – jedyna odpowiednia, to ta amerykańska.

Shameless to opowieść o – mówiąc dość delikatnie – niepoprawnej amerykańskiej rodzinie, która co rusz popada w przedziwne tarapaty, a że mamy tu sporo głównych bohaterów (ojciec + szóstka dzieci), jest o czym opowiadać. To, czym serial wyróżnia się na tle innych komedii obyczajowych to brak jakichkolwiek hamulców. Gagi bywają tutaj gorszące, zachowania bohaterów również. Wydaje mi się, że nie ma tematów tabu, których scenarzyści by nie obalili. Brak pruderii i odwaga w podejmowaniu zagadnień  to, zaraz po charakterystycznych postaciach (a trzeba Wam wiedzieć, że poza rodziną Gallagherów jest ich o wiele więcej, weźmy choćby pod uwagę sąsiadów – Veronicę i Kevina) niewątpliwe atuty całej produkcji.

Właśnie odkryłam, że od września emitowany jest dziewiąty sezon Niepokornych (serio, kto tłumaczy te tytuły?!), więc lecę nadrabiać!

A wy w międzyczasie napiszcie, co właśnie oglądacie.