KIM CHCIAŁAŚ ZOSTAĆ W DZIECIŃSTWIE?

Będąc małymi dziewczynkami, chciałyśmy zostać modelkami, aktorkami, lekarzami, astronautami, ekspedientkami, weterynarzami, syrenami, piratami, sprzątaczkami, stewardessami, Kapitanem Tsubasa, Żółwiem Ninja, praczką, Yennefer, Victorią ze Spice Girls, żołnierzem, malarką, kierowcą TIR-a, panią z mięsnego, rycerzem, prezydentem, bileterką w kinie, żoną Wikinga. Niektóre z nas wciąż uparcie czekają na list z Hogwartu, a tu jak na złość przychodzą tylko ponaglenia z ZUS-u (ZUS, czy Zakon Magii, jeden pies), inne pogodziły się ze swoim fachem i są dumne z bycia korpobiurwą czy panią z warzywniaka. W mojej rodzinie do dziś krąży legenda, jak to planowałam zostać Miss Polonią i wygrać dla taty Toyotę Corollę (rocznik 1994, ma się rozumieć). No comment.

(Świat powinien dziękować nam na kolanach, że zdecydowana większość z nas, nie została jednak piosenkarkami. To, co przez lata znosił brodzik i prysznic, mogłoby być nie do udźwignięcia przez społeczeństwo).

CHCIAŁAM ZOSTAĆ LEKARZEM, A Jak DZISIAJ patrzę na mojego starego, siedząc w ujebanym dresie, to przychodzi mi na myśl jedynie Kopciuszek…

— MONIKA

Jest takie chińskie przysłowie: Uważaj, czego sobie życzysz, bo jeszcze się spełni – praktycznie rzecz biorąc, większość naszych dziecięcych marzeń o przyszłości jednak się ziściła. Dominika zawsze chciała być jak Pippi i latać na odkurzaczu – no to teraz lata sobie dziewczyna dwa razy w tygodniu po swoich osiemdziesięciu metrach kwadratowych. Marta szykowała się na Czarodziejkę z Księżyca i choć szybko zrozumiała, że nic z tego nie będzie – w dorosłym życiu całkiem nieźle włada czarną magią: i zupę zrobi z niczego, i rzuci czasem egzotycznym zaklęciem („kurwa!”) i każdego dnia, przy mężu i dzieciach odkrywa, że ma jednak super moce…

Ja marzyłam, że będę weterynarzem ujarzmiającym dzikie zwierzęta, że jak dr Dolitlle będę z nimi rozmawiała… Prawie mi się udało. Zostałam nauczycielką…

— KATARZYNA

Izabela widziała siebie w roli księżniczki – 15 lat później, zyskała w pracy przydomek „Princessa”… Małgośka, zafascynowana paniami na poczcie, odbijającymi pieczątki, co prawda nie znalazła zatrudnienia w Urzędzie Pocztowym, ale też co najmniej raz dziennie, ma ochotę strzelić sobie w łeb.

Niektóre z nas nie chciały dorastać.

Nie pykło.

PS Pozostaje jedynie pogratulować panom, którym znacznie lepiej wyszło realizowanie dziecięcych marzeń. Z pozdrowieniami dla wszystkich Piotrusiów Panów.

 


Tekst: Magdalena Kostyszyn

Zdjęcie: Unsplash