MACIERZYŃSTWO ONLINE

Czerwiec 2017, dokładnie 9 czerwca, czy ktoś jeszcze pamięta, czym żyła wtedy cała Polska? Otóż brzuchem Anny Lewandowskiej. Znana trenerka ku uciesze narodu dodała zdjęcie swojego umięśnionego brzucha zaledwie miesiąc po porodzie. Kraj oszalał.

Podzieliliśmy się na obrońców pięknie wyrzeźbionych mięśni i krytyków nakładania presji na młode matki. Rozgorzała dyskusja o poporodowej presji i depresji, wracaniu do formy, nieprzystawalności życia celebrytów do realiów szarych obywateli oraz sile Instagrama.

Wpisanie w instagramową wyszukiwarkę hasła #instamatka doprowadza do ponad 250 tysięcy zdjęć (#instamatki ponad 1 milion). Taki wynik na pewno świadczy już o pewnym fenomenie. Królują piękne zdjęcia stylowo ubranych bobasów.

Najmodniejsze okazuje się dodawanie zdjęć z oznaczeniem ilości miesięcy, podczas których pociecha jest już na świecie. Kreatywność matek nie zna żadnych granic, cyfry ułożone są z liści, płatków kwiatów, pieluch, zabawek, balonów, brokatu…

Znajdziemy sporo profesjonalnych sesji rodziców z pociechami w różnych aranżacjach (świąteczne, na łonie natury, ciążowe), a także zdjęć dziecięcych pokoi, wózków czy innych akcesoriów. Zjawisko nie dotyczy tylko blogerek parentingowych z ogromną popularnością, mnóstwo dziewczyn po prostu chce się dzielić urokami swojego macierzyństwa. Dlaczego?

Instamatki, które zapytałam o fenomen macierzyństwa online, zwracają uwagę przede wszystkim na łatwość i szybkość wymiany informacji. Publiczne profile IG zastępują trochę fora internetowe, a w dalszej perspektywie rozmowy przy piaskownicy lub nad wózkami.

Jeśli chodzi o moje odczucia – na pewno poznałam wiele młodych mam, z którymi rozmowy toczą się w prywatnych wiadomościach. W trudniejszych chwilach dobrze wiedzieć, że są osoby, które mają podobne wyzwania rodzicielskie — @puhaczka

Depresja poporodowa pozostaje niestety w sferze tabu. A przecież Instagram, oprócz wyznaczania trendów w stylu wieszania nad łóżeczkiem pluszowych liter składających się na imię dziecka, mógłby pomagać przebrnąć przez zmęczenie bycia rodzicem.

Dla najpopularniejszych blogerek czy influencerek parentingowych Instagram jest idealnym kanałem do kreowania marki. Nie da się być bliżej z odbiorczyniami. Nie da się lepiej zareklamować gadżetów dla matek, niż pokazywać ich użyteczność na własnym dziecku. Dzielę się z Wami moim dzieckiem, a więc jesteście dla mnie ważni, a ja wiarygodna. Pozostaje zadać sobie pytanie o granice prywatności, intymności? W instagramowej rzeczywistości nie trudno znaleźć zdjęcia nagich dzieci.

Dlaczego fotografie nagich piersi muszą mieć rozpikselowane brodawki, a nagie zdjęcia dzieci nie są usuwane? Halo, Instagram, kobiety dodające swoje nagie zdjęcia mają własną wolę, dzieci nie.

Jak to w końcu jest? Czy Instagram kreuje zakłamaną wizję rodzicielstwa czy może pomaga się z nim oswoić? Jak ze wszystkimi trendami związanymi z social media, bardzo ważny jest dystans. I docenienie szczerości tych matek, które mają odwagę napisać czasem o zmęczeniu, zniechęceniu, strachu. Jeśli fenomen #instamatek służy tworzeniu społeczności, w której znaleźć można wsparcie, inspiracje i poczuć się bezpiecznie wśród tych wszystkich pieluch, body, pierwszych zębów – bardzo dobrze. Najważniejsze jest chyba, żeby powstrzymać się od oceniania. I pamiętać o kolorach rzeczywistości spoza filtrów. 

PS Wśród tysięcy wyidealizowanych zdjęć, które przypominają reklamy pampersów z najwyższej półki, znajdziemy konta perełki, a na nich niesamowite historie długiego starania się o dziecko, dojrzewania do bycia rodzicem czy w końcu strachu związanego ze zmianą trybu życia.

W Internecie są na szczęście odważne mamy, które nie wstydzą się napisać, że bywają zmęczone i mają dość. I nie używają hasztagu #jestembojestes, bo nie definiują swojej egzystencji jedynie poprzez posiadanie potomstwa.

 

Przed Wami subiektywna lista #instamatek, które warto śledzić:



Tekst: Anna Łozińska

Zdjęcia: Magdalena Malinowska