Podobno lepsze od uprawnia seksu, jest tylko mówienie o nim. Nie tylko z partnerem, partnerką, ale także, a może przede wszystkim z przyjaciółkami. Wiecie jak to jest między nami dziewczynami. Najpierw kradło się Bravo Girl starszym siostrom, potem plotkowało o tych sprawach w szatni, przed wychowaniem fizycznym, a teraz zawsze znajdzie się taka, która po drugim kieliszku wina zaczyna temat seksu. Takim właśnie sposobem dotarłyśmy do cnoty.
Jedna z przyjaciółek relacjonuje, że jeszcze w liceum zaczęła zastanawiać się nad konceptem dziewictwa. Wszystko zaczęło się od rozmowy w gronie znajomych, spośród których dwie dziewczyny weszły w związek. Rozgorzała dyskusja, której punktem wyjścia było stwierdzenie, że lesbijka nie może stracić dziewictwa.
Wysnuwam więc wniosek, że dziewictwo i jego utrata jest aktem czysto biologicznym, związanym z pęknięciem błony dziewiczej.
Niby tego nas uczą w szkole, taki jest przekaz społeczny, czy to religijny, czy popkulturowy. Tylko jaki właściwie ma to sens?
O dziewictwie kobiet mówi się dużo i chętnie. O ile szanować można wstrzemięźliwość dla tej jednej, wyjątkowej osoby, jeśli tylko ktoś czuje taką potrzebę, to znam przypadki, gdy zachowanie dziewictwa ogranicza się do zrezygnowania z penetracji, przy jednoczesnym korzystaniu z innych uciech dostępnych w kalejdoskopie seksualnych igraszek. Tu już rodzi się pytanie o rozróżnienie psychicznej, a fizycznej utraty cnoty.
Inna koleżanka, która po kilkuletnim związku, zaczęła się spotykać z nowymi partnerami, przyznaje, że każda kolejna relacja seksualna ma w sobie coś z inicjacji. Zawsze trzeba przełamać jakąś barierę, by stanąć przed kimś ze swoim niedoskonałym ciałem, wstydem, ciekawością, pożądaniem.
Jest coś niepokojącego w koncepcji dziewictwa. Wszyscy znamy te historie o odtwarzaniu błony dziewiczej na Bliskim Wschodzie. Nie trzeba jednak szukać daleko, na stronie internetowej polskiej kliniki chirurgii plastycznej czytamy: Biorąc pod uwagę uwarunkowania społeczno – kulturowe posiadanie błony dziewiczej uchodzi za wartość.
Za odzyskanie tej wartości należy zapłacić jedyne 4 500 zł. O ile, laparotomia jest w Polsce nadal nielegalna, to hymenoplastyka jak najbardziej.
Pozostaje życzyć tym dopiero dorastającym dziewczynom, by jak najwięcej mówić o komforcie psychicznym związanym z aktem seksualnym, a zdecydowanie mniej o sztucznym koncepcie zrośniętego kawałka skóry. Let’s have sex!
Tekst: Katarzyna Wróbel
Zdjęcie: Malwina Bilińska