DLACZEGO MAMUSIA PIJE || TU SIĘ CZYTA #4

Każdy z nas zna jakąś biomatkę. Walczącą na Facebooku z parówkami na talerzu Twojego dziecka, źle zawiązaną chustą do noszenia, smoczkiem oraz karmieniem mlekiem modyfikowanym. To ten rodzaj matki, który do piaskownicy przynosi ze sobą własne drewniane zabawki oraz catering ze śniadaniówką z francuskim serem przyprawionym łzami pirenejskich kóz na czele, wprawiając wszystkie inne rodzicielki w popłoch, zawstydzenie i poczucie winy.

Gill Sims to totalne przeciwieństwo eko-rodzicielek. Ta brytyjska blogerka na co dzień bawi na blogu (http://peterandjaneblog.blogspot.com/)  i facebooku (https://www.facebook.com/peterandjaneandmummytoo/) tysiące sfrustrowanych rodziców, w obrazowy sposób przedstawiając własne zmagania z macierzyńską rzeczywistością.

Próbowałam realizować swoją wizję z różnymi sąsiadkami, które wydawały mi się sympatyczne, ale jak do tej pory wszystkie gorzko mnie rozczarowały, wygłaszając zdania w stylu:

  • Och nie, dziękuję za wino, dziś wtorek.
  • Przykro mi, jestem na diecie.

Mam beznadziejnych sąsiadów.

Na rynku ukazało się właśnie polskie tłumaczenie jednej z trzech książek autorki. „Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy” to brawurowo napisany antyporadnik dla wszystkich tych z Was, które mają już dosyć wyidealizowanych profili parentingowych na Instagramie, na których dzieci są zawsze czyste, uśmiechnięte, nie ściągają sobie z głów czapek, nie rysują po twarzach mazakami, jedzą wszystkie warzywa z brokułami i brukselką włącznie (takie rzeczy tylko na Instagramie), a ich mamy niemal zawsze mają na sobie perfekcyjny makijaż. No więc Gill Sims to jest ta laska, która bez zażenowania pokazuje, że też nie umie w życie: po 15 minutach zabaw z dziećmi jest już tak znudzona, że najczęściej pokłada się na łóżku obok, spotkania z innymi matkami na placach zabaw są dla niej gorszą mordęgą niż laserowa depilacja strefy bikini, a na co dzień nie ma raczej siły i pomysłu na przygotowywanie 3-daniowego, albo 2-daniowego, albo po prostu: obiadu.

Autorka szczerze i w typowy dla siebie – przezabawny sposób opisuje codzienne zmagania z codziennością u boku męża i dwójki dzieci, a także w rzeczywistości najeżonej oczekiwaniami innych. Mój ulubiony fragment to ten o przygotowywaniu świąt dla kilkunastoosobowej rodziny, który celnie można podsumować jednym cytatem:

Nie ma na świecie tyle wina, żeby stępić mój ból.

 

To – wbrew pozorom – nie jest wcale książka o matczynym alkoholizmie. Jeśli przez moment wyklarował się w Waszych głowach obraz matki-patuski, porzućcie go czym prędzej. Dlaczego mamusia pije to przerysowany obraz rodzicielstwa, jakie znamy ze swojej codzienności, tego mniej instagramowego, przytłaczającego, momentami frustrującego I o ile koleżanki z Internetu nigdy – w kontekście posiadania dzieci – nie powiedzą Ci „na co mi to było”, Gill Sims już tak.

I chwała jej za to.

Książkę do kupienia znajdziecie TUTAJ.