W swojej książce pisałam tak: „(…) Dorosłość zaczyna się wtedy, gdy letnie miesiące przestają mieć cokolwiek wspólnego z wakacjami. Ot, okres w roku jak każdy inny, może trochę cieplejszy, ale w sumie i to trudno wywnioskować, wychodząc z biura po 18.00.
Również wtedy, gdy rodzice przestają łożyć na twoje utrzymanie, choć wolałbyś, żeby dożywotnio podcierali ci dupę. Najlepiej banknotami 200-złotowymi. Czy za dorosłość obrać moment, kiedy zaczynamy decydować o własnym życiu, czy może też ten, w którym dochodzimy do wniosku, że ludzie, którzy mawiają, że pieniądze szczęścia nie dają są idiotami? Czy prawdziwe życie zaczyna się wtedy, kiedy to już wstyd zabrać ze sobą na wizytę u dentysty rodzica, czy wtedy, gdy w świadomości innych przestajesz być dziewczyną, a zaczynasz panią? A może wtedy, gdy zaczynasz z lubością pić kawę, choć jeszcze do niedawna zapierałaś się rękami i nogami, że nigdy tego czynić nie będziesz?
Kiedy jesteś mała, co drugie zdanie w swym pamiętniku rozpoczynasz od zdania: jak będę duża. Bo we własnych wyobrażeniach, kiedy będziesz już dorosła, twoje życie nabierze prawdziwych rumieńców: nie trzeba będzie chodzić do szkoły, ani do kościoła, rozkazy i polecenia rodziców staną się tylko odległym wspomnieniem, podobnie jak te wszystkie przywileje dla ludzi pełnoletnich. Z perspektywy 10 lat i metra pięćdziesiąt dorosłość jawi ci się jako prawdziwy raj, niedościgniony eden, taki wielki pokój wypełniony wszystkimi słodyczami tego świata.
Dziesięć lat później dorosłość ma smak wygazowanej coca-coli, pachnie tanimi perfumami i używa języka facetów, którzy chcieliby cię posiąść.
Czyli jednym słowem – dużo obiecuje, mało robi. Daje złudne nadzieje, a potem jeb, rzuca ci na twarz niezapłacony rachunek za prąd, albo zaprasza do wspólnej kąpieli, a gdy robi się już naprawdę gorąco, oznajmia, że ukradli ci auto spod bloku.
Dorosłość jest wtedy, kiedy nie możesz sobie napisać zwolnienia z życia (to nie WF!), ani usprawiedliwienia za egzystencjalną nieobecność. To moment, w którym z własnym chłopakiem robicie zakłady i nagrodą nie jest już wcale fellatio, ale to, że wygrany będzie mógł zjeść ostatnią parówkę”.
W grupie POZAMIATANE ChPD po godzinach, zapytałam swoje czytelniczki, skąd wiadomo, że to już dorosłość. Oto, co odpowiedziały:
☾ Kiedyś myślałam że 100 zł to dużo… dorosłam i zrozumiałam jak bardzo się myliłam // MAGDALENA
☾ Bolą mnie nogi przed deszczem // WIOLA
☾ Byłam podjarana, zamawiając pionową suszarkę do prania // KASIA
☾ Drogi ręcznik sprawia mi więcej radości, niż drogie buty // GOSIA
☾ Zaczęłam zakładać rajstopy pod spodnie // JULIA
☾ Kiedy w wolny dzień obudzę się o 8 i myślę „o Jezu jak późno!” // IWONA
☾ Kiedy przejeżdżasz obok KFC i słowa „masz jedzenie w domu” mówisz sama do siebie // MARLENA
☾ Juz nie wącham szamponów i żeli… Wącham który płyn do podłóg najfajniej pachnie // JOANNA
☾ Kiedyś, jak byłam wkurwiona, puszczałam głośno muzykę. Teraz idę sprzątać łazienkę // JULIA
☾ Kiedy idę skorzystać z toalety, przy okazji nastawiam pranie, myję lustro, przetrę podłogę, poukładam kosmetyki 🙄 Kiedy idę myć włosy nad brodzikiem, myję przy okazji kafle i cały prysznic // MAGDA
Tekst: Magdalena Kostyszyn
Zdjęcie: Unsplash.com