Dawno temu w szkole uczono nas o piramidzie potrzeb Maslowa. Nie wiem na podstawie czego została sporządzona, ale wyszło im tam jednoznacznie, że absolutnym fundamentem życia jest jedzenie i picie. Totalne bzdury i przekłamanie, wszystkie przecież wiemy, że podstawową potrzebą każdej kobiety jest bycie lubianą przez cały świat.
„Zanim coś zrobisz, przemyśl trzy razy.” Ktoś kiedyś nieopatrznie wypowiedział to zdanie w towarzystwie kobiety, która uczyniła z niego maksymę i dała jej rozgłos wśród kobiecej braci.
Zanim coś zrobię przemyślę trzy razy – co pomyślą znajomi, co pomyślą sąsiedzi i ewentualnie – jak poczuję się sama. To prawda uniwersalna do statusu i wieku. Weźmy na przykład moją ciocię, lat bagatela pięćdziesiąt pięć. Wydawać by się mogło – kobietę dojrzałą do tego, że miłość całego świata nie jest jej potrzebna i najwyższa pora pełnymi garściami brać pod uwagę swoje własne zdanie. Ale jak wspomniałam, wiek nie gra tu roli. Swoje jubileuszowe urodziny zorganizowała w domu, urabiając się przy tym po pachy. Początkowo miały być w lokalu, zdążyłaby wtedy pomalować paznokcie i dopieścić fryzurę, ale nie wyszło, bo tam musiałaby zaprosić dalszą rodzinę, z którą widziała się lata temu i której na imprezie gościć nie chciała. Oczywiście nikt jej niczego nie kazał, ale taki jest obyczaj, że na imprezy w lokalach zaprasza się tych, których się lubi i tych, których wypada. Tydzień zajęło jej przesypianie tego problemu. Tydzień zamartwiania się o uczucia niezaproszonych gości, którzy najpewniej nie pamiętają o jej urodzinach. Koniec końców zdecydowała się spędzić swoje święto przewracając karkówkę i mieszając sałatki.
Wypada być miłą, wypada być uprzejmą, wypada to, wypada tamto.
W trosce o dobre relacje jesteśmy w stanie przełknąć bez popitki najostrzejsze słowa i zdusić w sobie najbardziej rozbuchany ogień.
Szkoda tylko, że ten permanentny bon ton rykoszetem trafia wprost w nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Jesteśmy specjalistkami w chowaniu nowych ciuchów na czas, gdy osiągną status „eee, stare”, ale zdecydowane mistrzostwo osiągnęłyśmy w ukrywaniu własnych emocji. Komu nie zdarzyło się soczyście ugryźć w język i przemilczeć czyjegoś zachowania ze względu na dobro wspólnych relacji, niech pierwszy rzuci resztkami z końca lodówki. Ciśnienie rośnie, żyłka na czole zaczyna pulsować, a my za wszelką cenę staramy się zachować równy oddech. O ile relacje ze znajomymi hulają dzięki temu bez zarzutu, o tyle zdrowie psychiczne nadaje się na długie L4.
Dla jednych wejście do łóżka oznacza relaks, dla większości kobiet czas analizy problemów kończącego się dnia.
Czy wszyscy dobrze zrozumieli moje intencje, czy nie pomyśleli o mnie źle, czy postąpiłam właściwie. Z tym, że postąpić właściwie to nic innego niż zapewnić komfort wszystkim dookoła. Więc trzyma się na smyczy siebie, swoje uczucia i potrzeby. Kontroluje każdy ruch, żeby niechcąco nie podrażnić czyjegoś czułego punktu. Wybiegamy myślami w przyszłość i umartwiamy problemami, które w rzeczywistości nie mają miejsca. Wchodzimy w głowy znajomych i próbujemy przewidzieć ich tok myślenia, odczytać i zaspokoić wydedukowane przez nas potrzeby. Swoje szczęście bazujemy na szczęściu bliższych i dalszych znajomych, a to bardzo nieodpowiedzialnie oddawać coś tak cennego w zupełnie obce łapy.
Mówi się, że do troski o siebie trzeba dojrzeć, że z potrzeby akceptacji całego świata po prostu się wyrasta. Ciekawe kiedy.
Ciekawe, w które urodziny.
Tekst: Kasia Wróbel
Zdjęcie: Zuza Frankowska