Według uwarunkowań psychologicznych badanych przez ekspertów, każdy z nas posiada potencjał do zdrady. To może dziwić. W końcu, czy nie jest tak, że przez całe życie w mniejszym lub większym stopniu pragniemy znaleźć miłość? Jedyną i prawdziwą. Z drugiej strony, te ekscytujące i spalające emocje kojarzone ze zdradą, ten dreszczyk emocji tak pięknie ilustrowany przez literaturę i kinematografię.
Temat złamania zasady wierności jest obszerny i zdecydowanie trudny do konkretnego sklasyfikowania. Konfiguracje bywają różne. W kontekście często spotykanej w przyrodzie sytuacji on, ona i ta druga, pierwsze skojarzenia są najczęściej proste. Puścił się, jego dziewczyna jest oziębła, a kochanka opętana seksem i bezwzględna. Banalne. Potem on powinien wrócić z podkulonym ogonem, dziewczyna wspina się na szczyt empatii wybaczając, a kochanka schodzi na dalszy plan i najlepiej, żeby też ją ktoś kiedyś zdradził. Niech ma nauczkę, a co! Głębia psychologiczna pozostaje gdzieś w oddali. Odwrotna sytuacja, gdy to dziewczyna dopuszcza się zdrady jest raczej bardziej stygmatyzowana społecznie.
Patriarchalny ład dość mocno utożsamia emocjonalny ładunek na żeńskiej stronie związku. Wierność powinna być więc domeną kobiet?
Rozważania te są jednocześnie kuriozalne, jak i uzasadnione. Sytuacja bliźniacza do nadal nieprzetrawionych od dziesięcioleci stereotypów o podwójnych standardach wobec mężczyzn, którzy mają wiele partnerek i kobiet uprawiających niezobowiązujący seks.
Idąc dalej, docieramy do bardziej zagmatwanych konfiguracji życia we troje. Zdrada z osobą tej samej płci wywołuje niesamowite emocje. Wystarczy poczytać komentarze do filmu Battle of the Sexes. Czy większość z nich dotyczy sportowej rywalizacji? A może walki o prawa kobiet? Otóż nie, skupiają się wokół życia seksualnego Billie Jean King. Tenisistka żyła w heteronormatywnym małżeństwie. Wdała się jednak w romans z koleżanką. Według scenarzystów filmu, miała na to ciche przyzwolenie męża. Biograficzna autentyczność nie ma tutaj akurat znaczenia.
Chodzi o to, czy płeć kochanki/kochanka może być okolicznością łagodzącą? Czy łatwiej zrozumieć, że chodzi tu o coś, czego nie może dać nam związek? Może łatwiej pogodzić się z myślą, że chodziło tylko o seksualny eksperyment?
Dodatkowo, chodzi tutaj o seks z kobietą, który często podciągnięty jest do rangi erotycznych fantazji. A może to jeszcze gorsze, bo okazuje się, że wszystko, co budowane do tej pory było kosmicznym kłamstwem. W serialu Grace and Frankie, rewelacyjnie zgranym przez Jane Fondę i Lily Tomlin, tytułowe bohaterki dowiadują się po 50 latach, że były zdradzane przez lata, ich mężowie są parą i planują ślub. Wśród smutku, żalu i ogromnego zdziwienia, padają argumenty, że przynajmniej nie chodzi o inną kobietę, a także takie, że nie mogą ich krytykować, bo wszystko wynikało ze strachu przed coming outem. Czyli jednak okoliczność łagodząca? A może po prostu wymówka?
Najpewniej wszystko sprowadza się do konkretnych przypadków, każda para ma swój system wartości. Być może ukuty na kanwie wartości chrześcijańskich, a potem przejęty przez kulturę wzorzec wierności nie sprawdza się. A może jednak chroni podstawowe komórki społeczne przed nieokiełznaną swobodą seksualną. Niby troje to już tłok. Jednak chyba wszystko zależy od tego jak dużą mamy przestrzeń.
W głowach, w sercach, w łóżkach.
Tekst: Anna Maria Łozińska
Foto: Daniel Wencel